Trening

Jak zacząć chodzić na siłownię

Niby wystarczy przyjść, ale… co tam dokładnie robić? Przecież nie znam żadnych ćwiczeń. Przyjdę i poczuję się jak debil.

To normalne wątpliwości, które w niniejszym wpisie chciałabym po kolei rozwiać. Na początek opiszę, dlaczego uważam, że to jest ważne.

Gdy zaczynałam przygodę z siłownią, nie miałam żadnych znajomych, którzy by ze mną poszli i mi to chociaż mniej więcej pokazali. Determinacja była, bo zawsze lubiłam aktywności wymagające użycia dużo siły, do tego zaczęłam pierwszą pracę i zaczęło mnie być stać na karnet. Specjalnie zapisałam się na taką siłownię, gdzie byli trenerzy. Pokładałam w nich dużą nadzieję, a wyszło dość słabo.

Mój pierwszy trening był na darmową wejściówkę. Niby fajnie – jesteś pierwszy raz? Zacznij od tej maszyny. Po prostu rób to i to. A jak skończyłam to co dalej? Idź tam i rób tak. Po kilku takich iteracjach ja czułam się niezręcznie zadając wciąż te same pytania, a trenerka po prostu wypełniała obowiązki służbowe. Trening zakończyłam dalej nic nie wiedząc. Właściwie to była jasna informacja, że nauczysz się czegoś dopiero, jak wykupisz pakiet treningów.

Drugi trening, to było jak już zaczęłam chodzić do pracy i mogłam kupić sobie karnet. Podpisałam umowę z Bella Line, zrobili doskonałe pierwsze wrażenie twierdząc, że tu każdy klubowicz w ramach karnetu ma regularne konsultacje z trenerem i układanie indywidualnej rozpiski treningowej. W praktyce to było tak: został do mnie oddelegowany pewien trener, zabrał mnie do salki, gdzie zebrał wywiad, zrobił pomiary i takie tam. Następnie dobrał rozpiskę (było kilka gotowych rozpisek i dostałam którąś z nich). Czytam i nie rozumiem 3/4 z nazw ćwiczeń. Poprosiłam trenera, żeby mi je wytłumaczył. Pokazał pierwsze ćwiczenie, po czym sobie poszedł, ja zdążyłam to ćwiczenie zrobić i potem kilka razy z nudów, zaczęłam potem szukać tego trenera, wtedy pokazał drugie ćwiczenie i znowu. Podsumowując ten wątek – ciężko było z tego trenera coś wyciągnąć. Robiłam ćwiczenie, a potem podchodził do mnie jakiś chłopak z sali powiedzieć, że robię źle. Trenerowi nie chciało się nawet spojrzeć.

Przychodząc kolejne razy stwierdziłam, że lepiej pytać innych trenerów. Na kilku trenerów znalazł się JEDEN porządny. Gdy upewniał się, że rozumiem ćwiczenie i potrafię je poprawnie technicznie wykonać, a następnie nie uciekał jak robiłam serię, poczułam się aż niezręcznie – coś jest nie tak, co taka długa konsultacja, czemu nie uciekasz! Podobnych akcji miałam jeszcze kilka i odpuszczę sobie opisywanie wszystkiego.

Podsumowując: samo to, że masz determinację, chodzisz na najlepszą siłownię w mieście i pytasz o wszystko trenerów nie gwarantuje sukcesu.

Co poszło nie tak?

Po pierwsze: brak profesjonalizmu u instruktorów. Później dowiedziałam się, że to nie jest normalne. Instruktor siłowni jest po to, by każdy klubowicz wiedział mniej więcej co ma robić oraz jak ma to robić. Niestety, dla niektórych ta praca jest mniej więcej tak porywająca, jak stanowisko ochroniarza przy wejściu do Carrefoura. Jako twarz klubu woli chować się gdzieś w kantorku przeglądając telefon. Czasami chodzi o system wynagrodzeń – prawdziwa kasa jest za treningi personalne i dopiero tam warto się starać. Chociaż i tu może być haczyk. Na kursie na trenera personalnego słyszałam, że wielu trenerów obawia się, że jeśli nauczy klienta jak ćwiczyć, to klient będzie za dużo wiedział i zacznie ćwiczyć sam. Tłumaczono nam, że to błędne myślenie, ponieważ zadowolony, dopieszczony klient na swoje miejsce przyprowadza kilku znajomych. Tylko jak wielu trenerów nie otrzymało takiej porady?…

Sprawa druga – te gotowe rozpiski dla nowych klubowiczów były zbyt trudne. To trochę bez sensu, jak nowa osoba ma zapamiętać sposoby na regulację taśm TRX czy robić ćwiczenia złożone z kettlem, jak nie zna nawet podstawowych ćwiczeń. Teraz już wiem, że to jest niezgodne ze sztuką. Zanim się przejdzie do wysoce dynamicznych i złożonych ćwiczeń, należałoby nauczyć klienta czucia mięśniowego oraz umiejętności trzymania stabilnej postawy ciała, na przykładzie jakichś mniej widowiskowych ćwiczeń.

Jak temu zapobiec

Swojej młodszej wersji udzieliłabym następujących porad:

  1. Poproś o prostą do wykonania rozpiskę. Nazwy ćwiczeń powinny być na tyle proste, żeby po wpisaniu jej w wyszukiwarkę YouTube trzeba było zastanawiać się, który filmik obejrzeć najpierw.
  2. Domagaj się wyczerpującej demonstracji ćwiczenia. Zapytaj o możliwość nagrania filmiku. Zrób zdjęcie maszyny, strefy na siłowni i ciężaru z jakim ćwiczyłeś. Jeśli zapisujesz w zeszycie – zrób to tak, żeby potem się nie zastanawiać, do którego ćwiczenia był ten ciężar, jak go poprawnie trzymać i pod jakim kątem stała ławeczka.
  3. Zapytaj, jakie mięśnie trenowane są w danym ćwiczeniu i zapisz to sobie.
  4. Zapisz sobie błędy, które popełniałeś. Bardzo możliwe, że popełnisz je podczas następnej wizyty, więc na to dobrze szczególnie zwracać uwagę.

Jeśli na Twojej siłowni nie ma trenerów, lub tak są zajęci telefonami, że równie dobrze mogłoby ich nie być:

  1. Znajdź sobie jakąś popularną rozpiskę treningową dla początkujących (tu polecam książkę „Perfect body. Nowoczesna kulturystyka i fitness”. Znajdziesz tam rozpiski na różnych poziomach zaawansowania, z klasycznymi ćwiczeniami, które da się zrobić na praktycznie każdej siłowni).
  2. Spędź wieczór (albo tyle wieczorów, ile to będzie potrzebne) na oglądaniu filmów na YouTube o ćwiczeniach z danej rozpiski.
  3. Przeczytaj mój wpis: Jak się nie zabić na siłowni, cz. 1 – eliminacja 90% błędów.
  4. Staraj się uczyć idealnej techniki.
    1. Ucz się na małym ciężarze, tak żebyś był w stanie wykonać 12 powtórzeń i więcej, a na koniec mieć kilka „w zapasie”. Generalnie na małym ciężarze ciężko jest sobie zrobić krzywdę. A jako osoba początkująca i tak na początek powinieneś pracować na dużej ilości powtórzeń.
    2. Ćwicz przed lustrem.
    3. Nagraj jak ćwiczysz. Możesz postawić telefon na parapecie albo poprosić o pomoc innego klubowicza.
    4. Z upływem czasu zaczniesz oswajać się z tym co czujesz podczas ćwiczeń. Być może coś będzie sprawiało dyskomfort – wówczas wróć na YouTube i być może dowiesz się o swojej pierwszej wadzie, nad którą musisz pracować. Tak to właśnie będzie wyglądało: z czasem dowiesz się coraz więcej o sobie i swoich ograniczeniach, ale będziesz także zdobywać coraz szerszą wiedzę, jak z tym walczyć!
    5. Jeśli jakieś ćwiczenie będziesz wykonywać okropnie, istnieje duża szansa, że ktoś podejdzie i zwróci Ci uwagę. Na siłownię zazwyczaj chodzą bardzo pozytywni ludzie i czasem tak okazują bezinteresowną pomoc, która dla Ciebie może okazać się cenną lekcją. Czasami są to też zwyczajne głupoty. Słuchaj nowych kolegów z uwagą i weryfikuj to co powiedzą.

Jeśli natomiast stać Cię na treningi personalne, staraj się przede wszystkim trafnie wybrać trenera. Tu z kolei może pojawić się problem natury takiej, że będzie koncentrował się na ćwiczeniach trudnych do wykonania bez niego (trudne metody treningowe czy wymagające asystowania), tak byś bez niego pozostał bezradny. Myślę, że dobrze będzie zaakcentować chęć poznania klasycznych ćwiczeń, typu: martwy ciąg, przysiad ze sztangą, wyciskanie sztangi na ławce i wyciskanie żołnierskie. Bardzo możliwe, że trener wykryje u Ciebie pewne przeciwwskazania do wykonywania ww. ćwiczeń i zaleci stosowne ćwiczenia korekcyjne bądź łatwiejsze wersje tych ćwiczeń. Będzie to wówczas doskonała inwestycja w zdrowie i w możliwość samodzielnego trenowania bez kontuzji – oczywiście o ile trafisz na dobrego trenera. „Po czym poznać dobrego trenera” to będzie wpis, który jeszcze nie istnieje – a nie, już istnieje 🙂 Po czym NIE poznasz dobrego trenera personalnego?. Samodzielna droga do fitnessowego szczęścia może okazać się nieco bardziej wyboista (mniej rozwiązań podanych na tacy), ale jeśli przyłożysz się do techniki, to i tak będziesz ćwiczył lepiej niż większość zebranych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *