Po raz 5 000 000 postanawiam być fit
W dzisiejszym wpisie będzie trochę wiatru w żagle na 2022 rok i kilka praktycznych wskazówek, jak utrzymać kurs.
Czy jeśli tyle razy nie wyszło, jest sens walczyć? Śmiejemy się, że na początku roku jest największy ruch na siłowni, bo ludzie mają jeszcze postanowienia noworoczne, HEHEHE. W tym roku będę fit, potem coś wypada i znowu ciężko powrócić do treningów.
Zastanawiam się, skąd to się bierze i wychodzi mi, że to przez specyfikę okresu świątecznego. Większość osób ma wtedy dłuższy urlop i porzuca wtedy wypracowaną rutynę dnia czy załatwianie turbo ważnych spraw. Firmy zamykają rok, mało osób pracuje, generalnie mało się dzieje i jest dzięki temu więcej czasu na autorefleksję. Nagle okazuje się, że w głębi duszy każdy wie, że powinien coś ze sobą zrobić, jeśli nie chce dalej tracić mięśni i przybierać na wadze.
Teraz pytanie, czemu tak często to jest zaczynanie wszystkiego od nowa? Dlaczego nie wystarczy raz zacząć i potem po prostu w tym trwać? Są tylko dwa wyjścia. Jeśli ten problem kogoś dotyczy, to albo za każdym razem popełnia ten sam błąd i dziwi się, że nie daje to innego wyniku, albo w rzeczywistości nie zaczyna od nowa, lecz trwa w procesie. Załóżmy, że ktoś przez 3 miesiące chodził na siłownię, potem przez miesiąc był chory i potem miesiąc pracował nad powrotem do rutyny treningowej. Dzienniczek treningowy wyraźnie układa się w kratkę, ale czy ta osoba rzeczywiście zaczyna cały czas od nowa? Moim zdaniem operujemy wyidealizowanym obrazem zdrowego stylu życia, należącym do osób, którym nic się w życiu nie przytrafia, w ogóle nie realizują się poza siłownią, nigdy nie chorują i nie mają żadnego życia towarzyskiego. Szczególnie w dobie mediów społecznościowych, gdzie jakimś dziwnym trafem nikt nie dzieli się informacjami, że akurat wyrzucili go z pracy, że walczy z ekipą remontową, że ma problemy rodzinne, że lekarz na jakiś czas zabronił ćwiczyć itp. Niby to wiemy, a jednak to jest zmora dzisiejszego społeczeństwa, wiedzę o realnych ludziach zastąpić światem wyobraźni przedstawianym jako obowiązująca rzeczywistość, po czym walczyć z przygnębieniem, że wszystkim innym się powodzi a mi nie.
Nie miejmy do siebie żalu, że coś nam przerwało treningi. TO NORMALNE.
Ja też teraz w grudniu prawie nie ćwiczyłam, bo najpierw złapałam przeziębienie, a potem aż do sylwestra nie byłam u siebie w domu i w związku z tym mój dzień wyglądał inaczej. Poza tym jesteśmy teraz zaangażowani w remont. Zamiast marudzić, to ja cieszę się, że prawie nie choruję i że mam co remontować! Tak często bywa: dziewczyny z Instagrama nikt nie wyrzuci z pracy, bo utrzymuje ją facet; kto inny ma zawsze czas na treningi, bo ma złe relacje z rodziną a do tego jest samotny; jeszcze kto inny niczego się nie uczy i mieszka z rodzicami, i żadne egzaminy, prowadzenie biznesu, budowanie domu czy wychowywanie dzieci nie przeszkodzą mu w planach. Oczywiście ich życie, ich decyzje – tylko że jak taka osoba stawia siebie jako wzór do naśladowania, to możemy zadać sobie pytanie: czy ta osoba naprawdę zasługuje na to, żeby się na niej wzorować? Treningi są ważne, ale inne rzeczy też są ważne.
Wszystko to kwestia priorytetów. Jeśli mamy milion rzeczy ważniejszych niż trening, to nigdy nie znajdziemy na niego czasu. Niby jest ważny, ale okazuje się, że nie aż tak. Może to kwestia postrzegania? Dla mnie trening to synonim zdrowia i stąd figuruje dość wysoko. Gdybym postrzegała to wyłącznie jako drogę do sylwetki na lato, to wątpię, czy w ogóle by mi się chciało. Jak kogoś bolą plecy, to dziwnym trafem nagle znajduje czas na treningi. Szkoda tylko, że trzeba czekać na ból pleców. Treningi są bardziej jak inwestycja: korzyści są odroczone w czasie. Robienie czegoś, co nie przynosi natychmiastowych rezultatów wymaga więcej myślenia. Dobrze zastanowić się: co się stanie, jeśli kolejny rok treningi będą miały niski priorytet? Otóż zaczną pojawiać się bóle tu i tam, będzie mniej energii do życia, mogą pojawić się np. problemy gastryczne na skutek pogorszenia funkcjonowania narządów wewnętrznych. Idąc dalej to mniej energii na bawienie się z dziećmi, więcej sytuacji typu „boli mnie głowa”, więc nie pójdę, nie chcę, nie zrobię, większe wydatki na lekarzy, zmiany w relacjach z mężem/żoną, poczucie że jest się starym. Specjalnie koncentruję się na negatywach, bo w ludzkiej naturze zagrożenie zawsze będzie ważniejsze niż przyjemności.
Skoro temat zdrowszego stylu życia co roku wraca, to może czas wreszcie na serio zabrać się za ten temat, a nie tylko trwonić czas i robić dalej ciągle to samo. Warto zastosować rady trenerów rozwoju osobistego, żeby nastawić głowę na cel. Ja polecam książkę „Obudź w sobie olbrzyma”.
Powrót do gry
Jak już wspomniałam, mi też już nie raz, nie dwa coś stawało na drodze. Ale zawsze potem wracam do gry i to jest najważniejsze. Poniżej przedstawię moje sposoby na skuteczny powrót:
- Przebieram się w strój treningowy. Można się przebrać w coś innego, jak się zrobi chociaż cokolwiek, co można podciągnąć pod trening.
- Jak zrobię cokolwiek, to już jest super. O wiele łatwiej połknąć „małą żabę” niż wielką obślizgłą ropuchę, jak pisał Brian Tracy w „Zjedz tę żabę”.
- Codziennie robię trening. Dla mnie łatwiej o rutynę jak mam codziennie poświęcić godzinę, a nie 2x w tygodniu nadrabiać całe życie. Treningiem może być nawet jakiś dłuższy stretching czy trucht na 5 km. Ważne, że codziennie mam godzinę nie myśląc o tym. A jeśli nie mam, to musi być coś NAPRAWDĘ ważnego, a nie tylko, że dziś nie mam weny twórczej.
- Dbam o siebie też na inne sposoby. Staram się podejść do tematu kompleksowo. Zaniedbanie treningów rzutuje też na zaniedbania w innych dziedzinach. Przykładowo staram się pamiętać o braniu witaminy D3 skoro prawie nie ma słońca, wracam do używania jakiegoś kremu, częściej przycinam paznokcie itp. Każdy ma takie swoje rzeczy, które powinien regularnie robić 🙂
- Zmuszenie się do pierwszego treningu. Na początku oczywiście się nie chce. Ale w końcu wracam do tego już po raz pięćsetny, więc wiem, że po treningu będę mieć dobry humorek, będę z siebie zadowolona i będę zastanawiać się, jak wcześniej udawało mi się wytrzymać bez tego 🙂
Potem już samo leci, aż do następnej sytuacji losowej. Ale wszystko co zrobię do tego czasu będzie z korzyścią dla mnie, więc warto, nawet jeśli potoczy się to nie do końca tak jak bym chciała.
Życzę każdemu wytrwałości i cierpliwości w osiąganiu zamierzonych celów w 2022 roku!!!