Boli mnie X, kiedy robię Y. Jak żyć?!
Teleporada czy czytanie Internetu to słabe narzędzia diagnostyczne!
Przypuśćmy, że idziesz z tytułowym pytaniem do dobrego fizjoterapeuty. Co zrobi?
Na początek zbierze wywiad. Zapyta o takie rzeczy, jak: czy miałeś coś złamane w przeszłości, jak wygląda Twój typowy dzień, czy boli Cię czasem za okiem, które szkło w okularach masz mocniejsze, czy jako dziecko byłeś kiedyś dłużej chory…
Następnie wykona badanie narządu ruchu. Ustawi Cię w odpowiednich pozycjach izolujących różne ruchy i np. wyjdzie wtedy na jaw, że praktycznie nie masz siły w lewej nodze, choć na co dzień tego nie czujesz, bo Twoje ciało nauczyło się kompensować ten ruch. Poprosi Cię o pokazanie, w jaki sposób np. unosisz ręce nad głowę czy robisz przysiad.
Na podstawie wstępnej analizy będzie wiedział, gdzie szukać punktów spustowych, przesilonych ścięgien, uciskanych nerwów itp., czyli postawi hipotezę, na podstawie której dobierze jakąś terapię.
Na koniec zaleci Ci ćwiczenia rehabilitacyjne do robienia z trenerem lub w domu (w końcu terapia ruchu polega między innymi na ruszaniu się) oraz wskaże termin następnej wizyty, gdyż ciało to system naczyń połączonych i po usunięciu jednego problemu zazwyczaj wyskoczy kolejny trup z szafy.
A teraz przyjdźmy z rzeczonym problemem do internetu. Kochani, jak robię Y to boli mnie X. Miał tak ktoś z Was? Co to może być?
– Pewnie za dużo siedzisz w pracy. Rób więcej kroków.
– Od biegania bolą kolana. Przestań biegać albo roluj pasmo.
– Rób dłuższą rozgrzewkę.
Czy te rady uwzględniają wrodzone asymetrie? Czy te rady uwzględniają źle utrwalony wzorzec przez jakąś głupotę z dzieciństwa? Czy uwzględniają to że miałeś coś chorego i intuicyjnie używałeś mocniej drugiej strony? Trzy razy NIE.
Mój fizjo tłumaczył, że wystarczy zapalenie ucha w dzieciństwie i to może być powodem używania od tego czasu mocniej drugiej strony. Przez lata to błahostka, ale w dorosłym wieku przesilenia stają się zbyt duże i zaczynają objawiać się bólem.
Wręcz może być tak, że jeszcze na etapie embrionalnym coś idzie nie tak z rozwojem narządu ruchu, i ta asymetria zawsze będzie wracać!
To, że coś boli, wcale nie oznacza, że przyczyna leży w miejscu bólu. Możemy mieć do czynienia z bólem rzutowanym, czyli tak naprawdę ból jest przeniesiony z innego miejsca, i po usunięciu jego prawdziwej przyczyny znika bez w ogóle dotykania pierwotnie zgłaszanego miejsca. Mało tego, możemy mieć amputowaną kończynę, a następnie odczuwać ból tej kończyny (tzw. ból fantomowy).
Często mówimy, że bolą nas kolana, na przykład po biegu. Czy wiesz, że nie ma czegoś takiego, jak ból kolana? W kolanie nie ma co boleć, chyba że już masz zero chrząstki stawowej i już trze kość o kość. Poza tym to mogą boleć ścięgna mięśni przyczepiających się w okolicy kolana, czyli to co leży powyżej i poniżej. A dlaczego się przesiliły? Może dlatego, że coś, co jest lepiej przystosowane do wykonywania tej roboty, z jakiegoś powodu się nie odpala. Jest za słabe, coś innego jest za silne, czy też mózg ma problem korzystać z danej ścieżki nerwowej, bo po drodze jest jakieś napięcie. Ba, te napięcie może występować gdzieś na początku „trasy” i wtedy okazuje się, że „terapia kolana” polega na wymasowaniu punktu spustowego na dłoni!
Pamiętajmy, że jak mamy kości, to one układają się w człowieka tylko dlatego, że są ze sobą połączone mięśniami i powięziami, które przez cały czas są napięte trzymając to wszystko „w kupie”. Nie ma tak, że jakiś mięsień jest rozluźniony. Każdy ma jakieś napięcie spoczynkowe, ale powinno być ono na odpowiednim poziomie. Każdy mięsień powinien być jednocześnie silny i elastyczny. Wystarczy, że w tej zbieraninie jakaś część jest za słaba czy też ma za duże napięcie, to cała reszta się dostosowuje. Dlatego jak naprawimy jedną rzecz, to najczęściej zostaje jeszcze parę innych do poprawy.
Strzeżmy się, jak ktoś stawia diagnozę nie mając praktycznie żadnych danych. Może nawet tak być, że 50% bólów karku jest od siedzenia przed komputerem, 50% bólów kolana przy bieganiu to ITBS, ale czy to jest „aż” czy „tylko” 50? I nawet jeśli, to u jednej osoby ITBS może brać się np. ze stawiania stóp do płaskostopia, a u kogoś innego ze słabej równowagi. Możemy zalecić rolowanie, rozciąganie itp. na uśmierzenie bólu, może nawet na chwilę zadziałać, ale po jakimś czasie wróci, bo nie została wyeliminowana przyczyna. Wróci, bo na ból się pracuje. Tak samo jak nikt nie budzi się z dnia na dzień otyły. Masażyki pomagają na chwilę, ale na dłuższą metę należy zmienić wzorzec ruchu.
Boli Cię coś? Na to jest jedna odpowiedź – idź do fizjoterapeuty. Trenerzy nie mają kompetencji do diagnozowania bólu niewiadomego pochodzenia. Potrafią wiele zrobić dla zdrowia – w końcu korekcja wad postawy, poprawne poruszanie się i ćwiczenia mobility wyrównują napięcia oraz poprawiają balans strukturalny. Ale trener pracuje raczej ze zdrowymi ludźmi lub przynajmniej zdiagnozowanymi. Trener ma małą wiedzę o tym co się dzieje na tle nerwowym i raczej nie uczy się o chorobach. Fizjoterapeuta dysponuje narzędziami do diagnostyki, potrafi spojrzeć na człowieka jako na całość i dobrać terapię. Konsultacja z fizjoterapeutą często pozwala uniknąć inwazyjnych operacji (np. przepukliny kręgosłupa), gdyż wiele dolegliwości leczonych odpowiednio wcześnie da się naprawić ćwiczeniami.
Mając całą tą wiedzę trenerską, to osobiście, nawet jak jestem pewna na 90% co mi jest, to i tak idę do fizjoterapeuty – dla tych 10%. Warto pamiętać, że oni mają specjalizacje – ja mocno zwracam uwagę, żeby była to osoba związana ze sportem, najlepiej specjalizująca się w terapii powięzi.
Zdjęcie: Karolina Grabowska / pexels.com